No więc dość długo mnie nie było bo okrągły rok i... no dość nieciekawie mają się sprawy. Szczerze nie wiem czy będę kontynuować pisanie na tym blogu czy go po prostu usunę. To nie moje widzi mi się tylko zgubiłam (jak nie wyrzuciłam) zeszytu, w którym miałam rozplanowany dalszy przebieg akcji.... Nie jestem pewna, którą decyzję podjąć. Teraz najczęściej też siedzę na Wattpadzie, gdzie znajdują się też inne moje opowiadania.... Proszę was o pomoc w podjęciu decyzji i chcę dodać iż rozmyślam nad stworzeniem osobnego blogu i wrzucaniu na niego zamówionych opowiadań (tak zwanych shootów). Więc proszę o waszą opinię.
Do zobaczenia!
Romitri, Dragozera - Moje opowiadania
Moja kontynuacja serii książek "Akademia Wampirów".
Muzyka
sobota, 25 lutego 2017
niedziela, 31 stycznia 2016
ZAWIESZENIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak dobrze przeczytaliście. Z przykrością muszę zawiesić mój blog na czas nieokreślony.
Mogą to być 2 dni, tydzień, miesiąc. Nie wiem ile to potrwa!!! Ale na 100% nie zostawiam tego bloga oraz opowiadania. Po prostu muszę odpocząć.
Miałam dodać następny rozdział, ale po przeczytaniu całości... po prostu go usunęłam. Zawieszenie spowodowane jest też tymczasowym brakiem weny.
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i będziecie zemną w tym okresie oraz, że nie zostawicie mojego bloga.
DO ZOBACZENIA ZA NIEDŁUGO!!!!!!!!
~Romitri
Mogą to być 2 dni, tydzień, miesiąc. Nie wiem ile to potrwa!!! Ale na 100% nie zostawiam tego bloga oraz opowiadania. Po prostu muszę odpocząć.
Miałam dodać następny rozdział, ale po przeczytaniu całości... po prostu go usunęłam. Zawieszenie spowodowane jest też tymczasowym brakiem weny.
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i będziecie zemną w tym okresie oraz, że nie zostawicie mojego bloga.
DO ZOBACZENIA ZA NIEDŁUGO!!!!!!!!
~Romitri
wtorek, 29 grudnia 2015
Nieobecność
Hej!!!!! Muszę was przeprosić za moją nieobecność. Wiem, że długo czekacie na następny rozdział, ale nie wiem kiedy się pojawi. Wszystko wali mi się na głowę. Jak nie kartkówki to sprawdzany lub wyczerpujące zadania domowe a do tego jeszcze po feriach czeka mnie BARDZO WAŻNY SPRAWDZIAN!!!!!!!!!
Nawet w ferie nie mam odpoczynku. Rozdział postaram się wstawić jeszcze w ferie więc bądźcie dobrej myśli i trzymajcie kciuki. Rozdział jest już prawie skończony, ale mam chwilowy brak weny.
No nic trzeba by było kończyć. Aaaa... Zanim zapomnę (tak jak z życzeniami na święta xD) chcę wam życzyć udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku.
Pozdrawiam wszystkich czytelników mojego bloga ~Romitri
Nawet w ferie nie mam odpoczynku. Rozdział postaram się wstawić jeszcze w ferie więc bądźcie dobrej myśli i trzymajcie kciuki. Rozdział jest już prawie skończony, ale mam chwilowy brak weny.
No nic trzeba by było kończyć. Aaaa... Zanim zapomnę (tak jak z życzeniami na święta xD) chcę wam życzyć udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku.
Pozdrawiam wszystkich czytelników mojego bloga ~Romitri
sobota, 28 listopada 2015
Rozdział 6
Rose:
Gdy się ocknęłam powiedzieli mi, że musimy gdzieś jechać. Chciałam wiedzieć gdzie, ale dostałam odpowiedź, że to ważne i dowiem się na miejscu. Nadal było mi słabo i chciało mi się spać.
- Jesteś cała blada. - Powiedziała Jena.
- Jak bym nie zauważyła, a na dodatek słabo się czuję. - Odparłam sennie. Byłam straszne blada.
- Masz. Zjedz to. - Zak podał mi kanapkę z indykiem i majonezem.
- Dzięki. - Przyjęłam kanapkę i zaczęłam jeść. Kanapka była pyszna. Zjadłam ją z rekordową szybkością.
Dojechaliśmy na miejsce spotkania. Przypomniałam sobie to miejsce. Pamiętne miejsce naszej drugiej ucieczki. Razem z Lissą wyrwałyśmy się na miasto. Oczywiście elita by nie pozwoliłaby nam samym na wypad do miasta - ponieważ Lissa jest królową - więc postanowiłyśmy zwiać.
Zaparkowaliśmy koło przepołowionego dębu niedaleko czarnego SUV-a. Rozpoznałam, że to dworski SUV ponieważ miał przyciemnione szyby.
- Jak się czujesz? - Spytała Jena.
- Nadal jest mi trochę słabo, ale już lepiej. - odparłam.
- I nadal jesteś blada. - powiedziała i przyjrzała mi się bacznie. - Wysiądziesz ostatnia.
Nie miałam sił protestować więc skinęłam głową. Najpierw wysiadła Jena a zaraz za nią Zak. Oboje podeszli od moich drzwi i otworzyli je. Oboje pomogli mi wysiąść z auta. Stanęłam jak wryta gdy zobaczyłam kto wysiadł z auta. Lissa, Eddi, Michał oraz Dymitr zatrzymali się.
Nie byłam jeszcze na siłach a do tego było mi słabo. Zachwiałam się lekko. Jena, która stała przy mnie zauwarzyła to i mnie złapała żebym nie upadła.
Cała zgraja moich przyjaciół ruszyła w moim kierunku. Zak zareagował instynktownie i wyskoczył przede mnie i Jenę.
- Spokojnie oni nie zrobią nam krzywdy. - powiedziałam pośpiesznie widząc jak chłopak szykuje się do ataku, żeby nas obronić. - Są moimi przyjaciółmi.
Zak się rozluźnił na moje słowa i się odsunął. Jena cały czas mnie podtrzymywała. Dymitr dotarł do mnie jako pierwszy. Widząc to Jena puściła mnie bym mogła go przytulić.
Zwarliśmy się w żelaznym uścisku. Odsunął się troszkę by spojrzeć mi w oczy, potem omiótł mnie badawczym wzrokiem. Po Dymitrze wszyscy mnie przytulili - nawet Hans.
- Jesteś strasznie blada. - powiedział Dymitr - trochę przesadził bo nie byłam aż tak blada - znów mnie tuląc - i zimna. - z tym mogę się zgodzić. - Co się stało?
- To długa historia, którą Rose wam powie po drodze - odparła Jena.
- Co?! Nigdzie z wami nie pojedziemy! - Krzyknęła Lissa - Po tym jak porwaliście Rose sądzicie, że z wami pojedziemy?!
- Liss, spokojnie. - Powiedziałam odrywając się od Dymitra. - Zaufaj im.
- Co ty mówisz Rose?! - Lissa odwróciła się do mnie.
- Nie zrobili mi krzywdy. No nie aż takiej. - Spojrzałam wymownie na Zak a on spuścił wzrok. - W każdym razie nic mi nie zrobili.
Zakręciło mi się w głowie. Dymitr zareagował bardzo szybko. Złapał mnie i przytrzymał za ramiona żebym nie upadła. Nie lubię być bezbronna i słaba.
- Mamy mało czasu. Powiedziała Jena i spojrzała na mnie. Zrozumiałam o co jej chodziło. Trey się zbliżał.
- Nigdzie z wami nie jedziemy. - odparł Hans. - Zabieramy Hathaway i wracamy.
Kończył nam się czas. Wyczytałam to z miny Jeny i Zaka. Uwolniłam się z obięć Dymitra i dołączyłam do trójki nowo poznanych znajomych.
- Musicie mi zaufać - spojrzałam się na las tak jak pozostała trójka.
- Co się dzieje? - Spytał Eddi.
- Musimy się spieszyć. - powiedziała Jena i jak na znak - bo tak było - Zak kiwnął głową i ruszył w stronę lasu. W tym samym momencie pojawił się przed nami czarny jeep. Ja i Jena wymieniłyśmy szybkie spojrzenia po czym dołączyła do Zaka w lesie.
- O co chodzi? - spytał dotychczas milczący Michał - Co się dzieje?
- Po prostu musicie im zaufać. Musicie mi zaufać. - powiedziałam i spojrzałam na nich błagalnie. Lissa zauważyła, że coś nie gra.
- Rose co się dzieje? - Spytała Lissa. Nie miałam pojęcie co im powiedzieć. Gdy chciałam już coś z siebie wydusić z jeepa wysiadła Wiktoria.
- Musimy jechać. - powiedziała a ja byłam jej wdzięczna.
- Ufam ci Rose. I pojadę z tobą. - Powiedział Dymitr.
- Ja też. - poparł go Eddi.
- I ja - odezwał się Michał.
- Rose, wiem, że zawsze poszłabyś za mną w ogień. Ja też bym poszła za tobą w ogień. Choć byś miała protestować. Na tym polega przyjaźń. - Lissa stanęła przy mnie i przytuliła.
- Ale którym autem jedziemy? - spytał Hans - Jak na razie mamy do wyboru trzy.
- Żadnym z tych. - Powiedziała Wiktoria.
- To jakim? Ukradniemy jakieś cy coś? - pytał Hans z coraz większym zirytowaniem. Wpatrywał się w Wiktorie, która kiwnęła głową na szybko pędzącego czarnego Citroena Berlingo Xtr.
- Tym cudem - odparła. Auto się zatrzymało.
- Wsiadać nie mamy dużo czasu. - Odparła Jena, która siedziała za kierownicą. Otworzyły się drzwi i z auta wyskoczył Zak.
- Wsiadać zaraz tu będzie. - ponaglał nas.
Nadal kręciło mi się w głowie a Zak kazał nam się szybko ładować do auta. Zak i Dymitr pomogli mi wsiąść. Po mnie wsiadła Lissa, Eddi Hans a na samym końcu Dymitr i Zak. Siedziałam pomiędzy Lissą a Dymitrem. Nagle coś huknęło w dach samochodu.
- To Aron. - odparła Jena. Wiem, że jest jej chłopakiem bo w drodze na skraj lasu opowiedziała mi o nim. Powiedziała też gdzie pojedziemy po spotkaniu.
- Już się zbliżamy? - spytałam.
- Tak - odparła Wiktoria - Za chwilę będziemy na miejscu.
- Gdzie jedziemy? - spytała Lissa.
- To na razie nie ważne. - Powiedział Zak lekko oschle.
- Nie wiesz do kogo się zwracasz? - spytał Hans. Zawsze trzymał się etykiety, w której pisze, że każdy ma tytułować osoby z królewskich rodów a zwłaszcza królową. - To jest Królowa...
- Może jest WASZĄ królową, ale nie naszą. - Odparł Zak.
- Jak śmiesz mi przerywać!- krzyknoł Hans.
Nagle drogę zastawiło nam auto. Czerwony mustang. Jena zahamowała gwałtownie. A z wozu wysiadła...
- Sydney?! - Krzyknęłam i spojrzałam po moich przyjaciołach. Gdy spojrzałam na Lissę spuściła wzrok.
- Przepraszam, martwiłam się o ciebie więc postanowiłam poprosić Abe o pomoc. Zadzwonił do Sydney. - odparła Lissa. Za Sydney wysiedli zwierzchnicy Abe-a.
- Wszyscy wysiadać! - krzyknął jeden z nich.
- No pięknie. - powiedziałam.
- Trzymajcie się - powiedziała Jena wycofując pojazd.
- Co zamierzasz zrobić? - Spytali jednocześnie Eddi i Michał.
- Coś szalonego. - Odparłyśmy jednocześnie z Wiktorią i Jeną.
- Aron nadal jest na dachu? - spytałam.
- Tak i nam pomoże. - odparła Wiktoria.
- No to zaczynamy. - Powiedział Zak.
Jena zmieniła bieg i wcisnęła pedał gazu. Ruszyliśmy z prędkością, z którą ja jeżdżę codziennie dlatego gdy jadę z kimś innym to ta druga osoba musi prowadzić.
- CO robisz?! - spytał Hans patrząc jak pędzimy w stronę czerwonego mustanga, Sydney i reszty. - Zatrzymaj się!!!
- Nie!!! - krzyknęła Wiki.
- Przygotujcie się! - odparła Jena. Zak się skupił, zapewne Aron, który siedziała na dachu też.
I nagle z Ziemi przed nami podniosła się do góry tworząc rampę. Rozpędzeni wjechaliśmy na nią. Przeskoczyliśmy nad blokadą i wylądowaliśmy gładko.
Jechaliśmy nadal z dużą prędkością.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej pewno wszyscy chcecie mnie zabić za to, że długo nie było rozdziału.
Strasznie was przepraszam. Miałam cały czas zajętą głowę nauką a w dodatku w poniedziałek mam sprawdzian yht..... Cóż poradzić. Trzeba żyć.
Dzisiaj troszkę dłuższy, długo wyczekiwany rozdział. Mam nadzieje, że mi wybaczycie.
A i jeszcze jedno ;) Chcę wam podziękować za to, że czekaliście na ten nieszczęsny 6 rozdział. Następny postaram się wstawić szybciej, nawet zaczęłam go już pisać.
Więc do następnego rozdziału i dziękuję JEŻELI, JEŻELI mnie nie zabijecie.
~Romitri
Gdy się ocknęłam powiedzieli mi, że musimy gdzieś jechać. Chciałam wiedzieć gdzie, ale dostałam odpowiedź, że to ważne i dowiem się na miejscu. Nadal było mi słabo i chciało mi się spać.
- Jesteś cała blada. - Powiedziała Jena.
- Jak bym nie zauważyła, a na dodatek słabo się czuję. - Odparłam sennie. Byłam straszne blada.
- Masz. Zjedz to. - Zak podał mi kanapkę z indykiem i majonezem.
- Dzięki. - Przyjęłam kanapkę i zaczęłam jeść. Kanapka była pyszna. Zjadłam ją z rekordową szybkością.
Dojechaliśmy na miejsce spotkania. Przypomniałam sobie to miejsce. Pamiętne miejsce naszej drugiej ucieczki. Razem z Lissą wyrwałyśmy się na miasto. Oczywiście elita by nie pozwoliłaby nam samym na wypad do miasta - ponieważ Lissa jest królową - więc postanowiłyśmy zwiać.
Zaparkowaliśmy koło przepołowionego dębu niedaleko czarnego SUV-a. Rozpoznałam, że to dworski SUV ponieważ miał przyciemnione szyby.
- Jak się czujesz? - Spytała Jena.
- Nadal jest mi trochę słabo, ale już lepiej. - odparłam.
- I nadal jesteś blada. - powiedziała i przyjrzała mi się bacznie. - Wysiądziesz ostatnia.
Nie miałam sił protestować więc skinęłam głową. Najpierw wysiadła Jena a zaraz za nią Zak. Oboje podeszli od moich drzwi i otworzyli je. Oboje pomogli mi wysiąść z auta. Stanęłam jak wryta gdy zobaczyłam kto wysiadł z auta. Lissa, Eddi, Michał oraz Dymitr zatrzymali się.
Nie byłam jeszcze na siłach a do tego było mi słabo. Zachwiałam się lekko. Jena, która stała przy mnie zauwarzyła to i mnie złapała żebym nie upadła.
Cała zgraja moich przyjaciół ruszyła w moim kierunku. Zak zareagował instynktownie i wyskoczył przede mnie i Jenę.
- Spokojnie oni nie zrobią nam krzywdy. - powiedziałam pośpiesznie widząc jak chłopak szykuje się do ataku, żeby nas obronić. - Są moimi przyjaciółmi.
Zak się rozluźnił na moje słowa i się odsunął. Jena cały czas mnie podtrzymywała. Dymitr dotarł do mnie jako pierwszy. Widząc to Jena puściła mnie bym mogła go przytulić.
Zwarliśmy się w żelaznym uścisku. Odsunął się troszkę by spojrzeć mi w oczy, potem omiótł mnie badawczym wzrokiem. Po Dymitrze wszyscy mnie przytulili - nawet Hans.
- Jesteś strasznie blada. - powiedział Dymitr - trochę przesadził bo nie byłam aż tak blada - znów mnie tuląc - i zimna. - z tym mogę się zgodzić. - Co się stało?
- To długa historia, którą Rose wam powie po drodze - odparła Jena.
- Co?! Nigdzie z wami nie pojedziemy! - Krzyknęła Lissa - Po tym jak porwaliście Rose sądzicie, że z wami pojedziemy?!
- Liss, spokojnie. - Powiedziałam odrywając się od Dymitra. - Zaufaj im.
- Co ty mówisz Rose?! - Lissa odwróciła się do mnie.
- Nie zrobili mi krzywdy. No nie aż takiej. - Spojrzałam wymownie na Zak a on spuścił wzrok. - W każdym razie nic mi nie zrobili.
Zakręciło mi się w głowie. Dymitr zareagował bardzo szybko. Złapał mnie i przytrzymał za ramiona żebym nie upadła. Nie lubię być bezbronna i słaba.
- Mamy mało czasu. Powiedziała Jena i spojrzała na mnie. Zrozumiałam o co jej chodziło. Trey się zbliżał.
- Nigdzie z wami nie jedziemy. - odparł Hans. - Zabieramy Hathaway i wracamy.
Kończył nam się czas. Wyczytałam to z miny Jeny i Zaka. Uwolniłam się z obięć Dymitra i dołączyłam do trójki nowo poznanych znajomych.
- Musicie mi zaufać - spojrzałam się na las tak jak pozostała trójka.
- Co się dzieje? - Spytał Eddi.
- Musimy się spieszyć. - powiedziała Jena i jak na znak - bo tak było - Zak kiwnął głową i ruszył w stronę lasu. W tym samym momencie pojawił się przed nami czarny jeep. Ja i Jena wymieniłyśmy szybkie spojrzenia po czym dołączyła do Zaka w lesie.
- O co chodzi? - spytał dotychczas milczący Michał - Co się dzieje?
- Po prostu musicie im zaufać. Musicie mi zaufać. - powiedziałam i spojrzałam na nich błagalnie. Lissa zauważyła, że coś nie gra.
- Rose co się dzieje? - Spytała Lissa. Nie miałam pojęcie co im powiedzieć. Gdy chciałam już coś z siebie wydusić z jeepa wysiadła Wiktoria.
- Musimy jechać. - powiedziała a ja byłam jej wdzięczna.
- Ufam ci Rose. I pojadę z tobą. - Powiedział Dymitr.
- Ja też. - poparł go Eddi.
- I ja - odezwał się Michał.
- Rose, wiem, że zawsze poszłabyś za mną w ogień. Ja też bym poszła za tobą w ogień. Choć byś miała protestować. Na tym polega przyjaźń. - Lissa stanęła przy mnie i przytuliła.
- Ale którym autem jedziemy? - spytał Hans - Jak na razie mamy do wyboru trzy.
- Żadnym z tych. - Powiedziała Wiktoria.
- To jakim? Ukradniemy jakieś cy coś? - pytał Hans z coraz większym zirytowaniem. Wpatrywał się w Wiktorie, która kiwnęła głową na szybko pędzącego czarnego Citroena Berlingo Xtr.
- Tym cudem - odparła. Auto się zatrzymało.
- Wsiadać nie mamy dużo czasu. - Odparła Jena, która siedziała za kierownicą. Otworzyły się drzwi i z auta wyskoczył Zak.
- Wsiadać zaraz tu będzie. - ponaglał nas.
Nadal kręciło mi się w głowie a Zak kazał nam się szybko ładować do auta. Zak i Dymitr pomogli mi wsiąść. Po mnie wsiadła Lissa, Eddi Hans a na samym końcu Dymitr i Zak. Siedziałam pomiędzy Lissą a Dymitrem. Nagle coś huknęło w dach samochodu.
- To Aron. - odparła Jena. Wiem, że jest jej chłopakiem bo w drodze na skraj lasu opowiedziała mi o nim. Powiedziała też gdzie pojedziemy po spotkaniu.
- Już się zbliżamy? - spytałam.
- Tak - odparła Wiktoria - Za chwilę będziemy na miejscu.
- Gdzie jedziemy? - spytała Lissa.
- To na razie nie ważne. - Powiedział Zak lekko oschle.
- Nie wiesz do kogo się zwracasz? - spytał Hans. Zawsze trzymał się etykiety, w której pisze, że każdy ma tytułować osoby z królewskich rodów a zwłaszcza królową. - To jest Królowa...
- Może jest WASZĄ królową, ale nie naszą. - Odparł Zak.
- Jak śmiesz mi przerywać!- krzyknoł Hans.
Nagle drogę zastawiło nam auto. Czerwony mustang. Jena zahamowała gwałtownie. A z wozu wysiadła...
- Sydney?! - Krzyknęłam i spojrzałam po moich przyjaciołach. Gdy spojrzałam na Lissę spuściła wzrok.
- Przepraszam, martwiłam się o ciebie więc postanowiłam poprosić Abe o pomoc. Zadzwonił do Sydney. - odparła Lissa. Za Sydney wysiedli zwierzchnicy Abe-a.
- Wszyscy wysiadać! - krzyknął jeden z nich.
- No pięknie. - powiedziałam.
- Trzymajcie się - powiedziała Jena wycofując pojazd.
- Co zamierzasz zrobić? - Spytali jednocześnie Eddi i Michał.
- Coś szalonego. - Odparłyśmy jednocześnie z Wiktorią i Jeną.
- Aron nadal jest na dachu? - spytałam.
- Tak i nam pomoże. - odparła Wiktoria.
- No to zaczynamy. - Powiedział Zak.
Jena zmieniła bieg i wcisnęła pedał gazu. Ruszyliśmy z prędkością, z którą ja jeżdżę codziennie dlatego gdy jadę z kimś innym to ta druga osoba musi prowadzić.
- CO robisz?! - spytał Hans patrząc jak pędzimy w stronę czerwonego mustanga, Sydney i reszty. - Zatrzymaj się!!!
- Nie!!! - krzyknęła Wiki.
- Przygotujcie się! - odparła Jena. Zak się skupił, zapewne Aron, który siedziała na dachu też.
I nagle z Ziemi przed nami podniosła się do góry tworząc rampę. Rozpędzeni wjechaliśmy na nią. Przeskoczyliśmy nad blokadą i wylądowaliśmy gładko.
Jechaliśmy nadal z dużą prędkością.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej pewno wszyscy chcecie mnie zabić za to, że długo nie było rozdziału.
Strasznie was przepraszam. Miałam cały czas zajętą głowę nauką a w dodatku w poniedziałek mam sprawdzian yht..... Cóż poradzić. Trzeba żyć.
Dzisiaj troszkę dłuższy, długo wyczekiwany rozdział. Mam nadzieje, że mi wybaczycie.
A i jeszcze jedno ;) Chcę wam podziękować za to, że czekaliście na ten nieszczęsny 6 rozdział. Następny postaram się wstawić szybciej, nawet zaczęłam go już pisać.
Więc do następnego rozdziału i dziękuję JEŻELI, JEŻELI mnie nie zabijecie.
~Romitri
Subskrybuj:
Posty (Atom)